Długie kolejki, puste półki, braki w zaopatrzeniu nawet w te najbardziej podstawowe produkty. Tak wyglądała Polska w epoce PRLu i tak wygląda do dzisiaj Kuba. Przechodząc jedną z ulic natrafiliśmy na sklep w którym można płacić Pesos Nacional, czyli walutą w której oficjalnie zarabia każdy kubańczyk.
Artykułów w tych sklepach jest niewiele, pomarzyć można o produktach światowych firm, dostępne są tylko przedmioty lokalnej produkcji. Każdy zapytany kubańczyk odpowie nam, że bez kombinowania i dostępu do CUC nie da się tutaj właściwie żyć np. za średniej klasy buty zapłacić trzeba około 40 CUC, czyli właściwie równowartość miesięcznej pensji, a co jeśli ma się np. 3 dzieci? To rodzi za sobą poważne problemy.
Są takie miejsca na Kubie, gdzie gołym okiem widać, że rodziny czy nawet całe ulice żyją naprawdę biednie, zaspokajając tylko te najbardziej postawowe potrzeby.
Jak widać po poniższym zdjęciu ekspedient nie był zachwycony, że robimy zdjęcie ladzie - być może chciał ukryć prawdziwą rzeczywistość kraju Castro.
W sklepie tym nabyć można było m.in. tani kubański rum oraz bardzo tanie cygara - po 1 CUC za sztukę, być może takie właśnie cygara są później sprzedawane turystom jako wyniesione z fabrych tak znanych marek jak Cohiba, Monte Cristo czy Romeo i Julia