Nasza Casa to "La Villa Sonada", pokój jest klimatyzowany i całkiem spory, niestety posiada tylko jedno małe okienko, ale nie jest to dla nas wielki problem, bo i tak następnego dnia rano planujemy wyjazd do Havany. Dużą zaletą jest za to całkiem spory taras, gdzie poznajemy parę Holendrów, którzy jak się okazuje przylecieli parę godzin wcześniej z Amsterdamu. Gospodarz proponuje nam obiad, ale nie jesteśmy głodni i decydujemy się tylko wypić piwo na tarasie (1.5 CUC - jak się później okazuje jest to właściwie standardowa cena na piwo w barze).
Wychodzimy na godzinę na miasto, ale o tej godzinie niewiele się tutaj dzieje. Na przeciwko Teatro Sauto widzimy kilka barów, które są pełne kubańczyków, ale, że jest to nasz pierwszy pobyt na Kubie i nie bardzo znamy realia, to nie decydujemy się wejść do środka. Przy Parque Libertad zauważamy miejscowych, którzy wychodzą ze sklepu z czyms z daleka przypominającym hamburgery. Są to hot-dogi (10 CUPów/szt), okazują się całkiem przyjemną przekąską na koniec dnia. Robimy kilka zdjęć i wracamy do domu.