Jeszcze tylko podjeżdzamy do mamy naszego kierowcy, żeby zabrać jakiś pakunek - widać przejazd z turystami jest dobrą okazją do tego, żeby wyświadczać innym mieszkańcom różne przysługi.
Zapakowani możemy ruszać w drogę. Samochód jedzie sprawnie, a dość długą drogę (60 km) pokonujemy prawie bez żadnego problemu. “Prawie”, gdyż po drodze zatrzymujemy się na jednym ze wzgórz w celu zrobienia zdjęć, a nasz kierowca korzystając z okazji, dokręca wtedy coś pod samochodem - nie wiemy jednak, czy robi to, żeby uatrakcyjnić nasz przejazd, czy faktycznie coś wymaga poprawy - samochód nie wydawał żadnych niepokojących dźwięków.
Wjazd na Cayo Jutias jest płatny - opłatę uiszcza na bramce umieszczonej przed wjazdem na groblę prowadzącą na wyspę - wisi oficjalny cennik, więc ciężko się wykłócać.