Dzień 10 - Trindad
Żegnamy się z sympatyczną babcią u której mieszkaliśmy. Można tutaj wspomnieć trochę o samej casie - “babcia” Norma Gomez (Cienfuegos, Avenida 46 #3510 pomiędzy ulicą 35 i 37) tel 53(43)550667 prowadzi casę obok swojego bratanka (pod tym samym numerem) i jak przypuszczamy przyjmuje gości tylko wtedy, gdy u niego nie ma miejsc. Pokój jest średni, bez luksusów, nie byłby taki zły gdyby miał okno. Standard rekompensuje trochę wspominana wcześniej babcia - bardzo rozmowna (to może być minus), nie prosiliśmy jej, a codziennie rano robiła nam przepyszną, kubańską kawę. Na pożegnanie nas wyściskała i dała na pamiątkę dzienniki Che Guevary z Boliwii. Czy robiła to ze względu na zwykłą kubańską gościnność, czy może dlatego, że (jak mówiła) byliśmy w typie jej wnuczki - tego już nie wiemy :)
O umówionej godzinie pojawia się taksówkarz. Na do widzenia bratanek gospodyni poleca nam (a jakże!) Casa Particular w Trinidadzie, mówimy mu, że raczej nie jesteśmy zainteresowani, ale wizytówkę weźmiemy. Jak się jednak okazuje taksówkarz to jego dobry znajomy i już się dogadali, że zawiezie nam pod polecany adres. Ok, niech tak będzie, najwyżej poszukamy czegoś innego.
Zgodnie z planem na początek odwiedzamy Laguna Guanaroca (dojazd z Cienfuegos zajmuje około 15 minut). Odrazu po wyjściu z samochodu podchodzi do nas przewodniczka (wygląda na pracownika Laguny) opisuje nam plan zwiedzania. Dodaje, że jej usługa jest płatna 1 CUC od osoby - w sumie wolimy takie postawianie sprawy, niż wyciągnięcie ręki na koniec po “co łaska”.
Zwiedzanie obejmuje teren wokół jeziora, który zamieszkują różne gatunki roślin, krabów, a także mały ptak o nazwie Tocororo, uważany, za narodowego ptaka kuby, ze wzlędu na biało-czerwono-niebieskie ubarwienie - podobnie jak flaga kubańska.